sobota, 2 kwietnia 2011

W moim garnuszku...

Od kiedy byłam mała, kuchnia była moim ulubionym miejscem w domu. Tam mogłam podpatrywać moją Mamę zgrabnie przygotowującą posiłki w 5-10 minut, a czasem i mojego Tatę, z którym spędzałam w kuchni często i pół dnia, siekając, przyprawiając i gotując. Było to jak dobieranie magicznych składników, które miały złożyć się na eliksir, wywołujący uśmiech na twarzy i kojący zmysły, a zabijający wszelkie smutki.
Rosnąc i stawiając pierwsze samodzielne kroki w kucharzeniu, moją skarbnicą wiedzy i umiejętności była Babcia, znająca wszelkiego rodzaju przepisy znane i te o których świat już zapomniał. Poświęcała mi ona czas, ucząc i tłumacząc gdy po raz 5 dzwoniłam do niej z pytaniami na temat tej samej potrawy- oczywiście potajemnie przygotowanej na cześć rodziców.
Babcia do dziś zaskakuje mnie swoim cudownym kunsztem kulinarnym i wyczuciem smaku. Potrawami, które przygotowane z miłością, smakują mi najlepiej na świecie.

Ale tak naprawdę to co umiem, zawdzięczam przede wszystkim Mamie. Bo oprócz pomocy przy gotowaniu stworzyła dla mnie i mojego brata taki bezpieczny, ciepły, pachnący świeżością i obiadem, dom. Do którego chce się wracać. Nauczyła mnie atmosfery i fantazji, oraz umiejętności zrobienia czegoś z niczego:)  Miło jest się cofnąć do tych beztroskich lat dzieciństwa. I gdzieś tam wewnątrz czuje taką tęsknotę za tym czasem.. może i wy ją znacie(?)

Dzisiaj gotowanie jest dla mnie nie tylko pasją, ale sposobem życia. Wędrówka po alejkach targu warzywnego , patrzenie na jędrne, kolorowe, pachnące warzywa i owoce przyprawia mnie o dreszcz ekscytacji. To nie tylko zakupy, ale setki możliwości, które można wykorzystać by stworzyć coś wyjątkowego. Faszerowane, zapiekane, gotowane pomysły, wywołujące radość na twarzach moich najbliższych-a to największa satysfakcja. Jednak dotąd, w codziennym biegu, trochę nie starczało mi czasu by móc poświęcić się gotowaniu w pełni. Studia, późne powroty, kiedy jedyną myślą przychodzącą do głowy jest: iść spać. Potrawy się powtarzały, nie było czasu na inspiracje, możliwość eksperymentowania i przeobrażania potrawy według własnego uznania (-co uwielbiam!) chociaż książki kucharskie na półce rosły. I dopiero moja połówka popchnęła mnie do działania. Do gotowania pełną piersią-na głód, ochotę czy chandrę, dla siebie i przede wszystkim dla najbliższych.Wbrew studiom i ciągłemu pośpiechowi. Próbowania przepisów trudnych-nawet wtedy gdy nie wyjdą tak jakbym chciała. Bo przecież wciąż się uczę.  A może przede wszystkim.I dlatego jest ten blog. Mój cel: to łatwe, średnie i trudne, znane i nieznane potrawy-czyli wszystkie te, które mnie zainspirują. Czas: START.

A i zapomniałam dodać-jestem uczulona na pszenicę i żyto:)
Zdrowiej, bez mąki, raz dietetycznie a raz na słodko;)-tak będzie w moim garnuszku:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz